Policja zmienia oświadczenie ws. pani Joanny. Poprzednie usunięto
We wtorek Fakty TVN przedstawiły szokujący materiał o pani Joannie z Krakowa. Kobieta pod koniec kwietnia przerwała ciążę zażywając zakupioną w internecie tabletkę wczesnoporonną. Kiedy źle się poczuła, skontaktowała się ze swoją lekarką prowadzącą i została zabrana karetką do szpitala.
Poza lekarzami przy kobiecie znaleźli się policjanci, którzy zarekwirowali jej telefon i tablet. – Kazali mi się rozebrać, robić przysiady i kaszleć – relacjonowała kobieta. Kiedy pani Joanna była badana, funkcjonariusze prowadzili przesłuchanie.
Policja publikuje dwa oświadczenia
W tej sprawie swoje oświadczenie (oświadczenia) wydała krakowska policja. „27 kwietnia br. Na numer 112 zadzwonił lekarz psychiatra, zgłaszając, że jego pacjentka dzwoniła do niego, że „dokonała aborcji” i „chce odebrać sobie życie” – czytamy w rozległym komunikacie. Cała informacja kończy się stwierdzeniem, że prowadzone jest właśnie śledztwo pod nadzorem prokuratury w kierunku udzielenia kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży oraz doprowadzenia do targnięcia się na życie.
Komunikat ten zniknął ze strony policji dosyć szybko, zastąpił go nowy, znacznie krótszy, w którym o tych paragrafach nie ma mowy. Zamiast tego pojawia się jedynie dochodzenie w kierunku nielegalnego obrotu produktami leczniczymi. Ustalenie danych osoby, która miała się tego dopuścić, uwypuklone zostało jako powód zarekwirowania urządzeń należących do pani Joanny. Fakt, że drugie oświadczenie jest tym oficjalnym potwierdziła w rozmowie z nami małopolska policja.
Policja i Ministerstwo Zdrowia mówią o zagrożeniu życia, pani Joanna zaprzecza
Podobny wydźwięk ma również komunikat wystosowany przez Ministerstwo Zdrowia. Tam jednak powraca temat rzekomej chęci targnięcia się na życie przez pacjentkę. „Przede wszystkim zwracamy uwagę na fakt, że policję poinformował lekarz leczący pacjentkę. Informacja nie dotyczyła aborcji, czy też przyjęcia środka wczesnoporonnego, ale zagrożenia życia pacjentki” – czytamy.
Zdaniem pani Joanny takiej możliwości nie było. Zaprzeczyła temu w rozmowie z krakowską Gazetą Wyborczą. „To nieprawda. Oni zadawali mi pytania o aborcję. Ja odpowiadając na ich pytania, powiedziałam uczciwie, że zamówiłam, kupiłam, zapłaciłam i zażyłam. Mówiłam to otwarcie, bo wiedziałam, że nie łamię prawa. Ani razu nie padło słowo, które byłoby wyrazem troski o mnie, o mój stan psychiczny. To była obława na hasło "aborcja". Tylko to interesowało policjantów” – czytamy w wywiadzie.